Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej, połączona z procesją do czterech ołtarzy
„Czy idąc w procesji umiemy dziękować Jezusowi za dar Eucharystii,
za to, że całkowicie oddał się do dyspozycji człowieka?”
(ks. Jan Twardowski)
Boże Ciało to bardzo uroczysty i chyba najpiękniejszy dzień dla wiernych kościoła katolickiego. Wtedy Chrystus ukryty w Najświętszym Sakramencie opuszcza świątynię i idzie ulicami miast i wiosek, aby przyjrzeć się zwykłemu ludzkiemu życiu.
„Sam ludu swego odwiedza ściany…”
Święto to jest jeszcze bardziej wyraziste i potrzebne w obecnych czasach, bo, jak mówił w czasie homilii ksiądz proboszcz Andrzej Szkoła: świat potrzebuje dziś mocniej poczuć obecność Boga i dostrzec prawdziwe przejawy ludzkiej wiary poza murami kościoła.
Tegoroczne Święto Bożego Ciała przypadło na dzień 16 czerwca. Rozpoczęła je uroczysta Msza Święta sprawowana w plenerze na terenie niebockiego parku. Po niej licznie zgromadzeni wierni udali się w tradycyjnej procesji do czterech ołtarzy, usytuowanych wzdłuż drogi z parku do kościoła. Procesji towarzyszyły głębokie ewangeliczne i modlitewne rozważania, skupienie, ale także i radość z tego, że „oto idzie nasz Pan…”. Dzieci komunijne oraz malutkie dzieci z przedszkola i szkoły sypały kwiaty idąc w korowodzie przed baldachimem, pod którym w dłoniach kapłańskich niesiony był Najświętszy Sakrament.
Procesja Bożego Ciała to coroczny wzniosły i piękny moment, w którym przestrzeń powszedniego życia zostaje jakby na chwilę wyrwana ze swej codzienności, uświęcona i pobłogosławiona. Dzięki temu każdy uczestnik nabożeństwa może sobie na nowo uświadomić prawdę o tajemnicy obecności Boga i o Jego realnym istnieniu pośród nas.
Warto przypomnieć, że W Polsce po raz pierwszy celebrowano Boże Ciało w 1320 roku, ale uroczyste procesje rozpoczęły się dopiero w XVI wieku. Szczególny charakter miały procesje Bożego Ciała w okresie utraty wolności narodowej, kiedy to dodawano do nich wydźwięk patriotyczny. Przeżywaliśmy też czasy, w okresie II wojny, czy w latach silnego komunizmu, kiedy procesje mocno kłuły w oczy ówczesne władze, gdyż były one wyrazem ludzkiej wiary i pozwalały na odczucie wewnętrznej wolności. Oby te czasy były już tylko złym wspomnieniem… I obyśmy nigdy nie stracili z oczu najważniejszej Osoby, która co roku idzie z nami w procesji — Jezusa Chrystusa. Wówczas to ważne święto nie stanie się tylko obrzędem, a procesja nie będzie tylko miłym spacerem w słońcu. Wtedy też Chrystus zostanie z nami na co dzień jako nasz pokarm. I jeśli będziemy Go w ten sposób przyjmować, według Jego przykładu kształtować swoje życie, czcić Go sercem i czynem, nasza wiara będzie żywa i głęboka, a „On będzie naszym Ojcem i Przyjacielem”.