
Podziękowania od S. Rozalii i jej podopiecznych
Drogi Księże Proboszczu, Księże Katecheto, Kochani Parafianie, nasi Dobroczyńcy!
Z całego serca pragniemy Wam podziękować za Wasze Wielkie Serca za Waszą wrażliwość na potrzeby dzieci z krajów misyjnych i wszelkie wsparcie, które dotychczas otrzymałyśmy od Was.
Dzięki temu Waszemu wsparciu finansowemu, dzieci z naszej misji w godnych warunkach mogą przeżywać i radować się swoim dzieciństwem. Pieniądze od Was otrzymane zostały przeznaczone na pokrycie części kosztów związanych z funkcjonowaniem naszego Oratorium tj.: zakupu żywności i materiałów edukacyjnych dla naszych podopiecznych. Za co z całego serca dziękujemy.
Jesteśmy także wdzięczni za Waszą modlitwę.
W tym roku szkolnym ciągle dochodzą do nas jeszcze nowe dzieci. Zapisują się do Oratorium i bardzo chętnie uczestniczą w organizowanych tam dla nich zajęciach pozalekcyjnych. Wspólnie uczą się i rozwijają. Dla naszych dzieci wszystko jest ciekawe, cieszą się najmniejszą drobnostką, którą mogą wykonać. I tak na przykład w październiku robiły różańce z plasteliny i były bardzo dumne ze swojej pracy. Bardzo lubią kolorować, a wykonanymi przez siebie rysunkami zdobią ściany klas i swoich domów. Niektóre z nich po raz pierwszy trzymają nożyczki w ręku i jeśli już uda im się coś wyciąć, to jest to dla nich bardzo cenne, nieważne, że krzywe i poszarpane. Towarzyszymy im w tych trudach i ze wzruszeniem obserwujemy, jak osiągają pierwsze sukcesy. Oczywiście, zawsze najważniejszą i najbardziej oczekiwaną chwilą jest posiłek, podczas którego, dzieci skrzętnie chcą coś zachować z tych dobroci dla swojego młodszego braciszka czy siostrzyczki, które pozostały w domu, podobnie jest też w przypadku gier i zabawek. Szczególnie nowe dzieci, które zafascynowane nowościami, chcą choćby malutką część zabrać ze sobą. Ostatnio miałam właśnie taki wzruszający przykład: malutki chłopczyk schował sobie do kieszeni samochodzik, a że zabawka była większa niż kieszeń, to zaraz zauważyli ją jego koledzy i okrzyknęli go złodziejem. Kiedy na osobności zapytałam go, dlaczego zabrał ten samochodzik – popatrzył na mnie, a łzy kręciły się mu w oczach i powiedział: „Siostro, mam młodszego braciszka, który jest upośledzony i nie chodzi, a w domu nie mamy zabawek, ani telewizora”. Poruszona tym szczerym wyznaniem, dałam mu nie tylko samochodzik, ale jeszcze poszłam z nim do domu, by odwiedzić chorego braciszka i obdarować go bardziej oraz jego mamę, która samotnie trudzi się nad ich wychowaniem. Teraz już przychodzą we dwóch do Oratorium, a raczej niewiele starszy brat przynosi go na plecach. Tak więc praca na misji w Oratorium nie zamyka się tylko w kilku godzinach pozalekcyjnych, tak jak niekiedy widać na wysyłanych filmikach, ale staramy się ją poszerzać, poznając bliżej życie naszych podopiecznych oraz ich rodzinny klimat, w którym żyją, aby później bardziej zrozumieć ich zachowania.
Oprócz Oratorium, organizowane są spotkania edukacyjno-integralne dla dzieci na wioskach w czasie roku szkolnego, a w wakacje kolonie letnie, na które dzieci bardzo chętnie przychodzą, nie tylko ze względu na posiłki, ale i dla radości poznawania nowych rzeczy.
Kochani, chcę jeszcze opowiedzieć przygodę z ostatnich moich wakacji. Pewnego dnia, kiedy byłam na misji sama, a noc się zbliżała usłyszałam głośny stukot w nasze drzwi od strony ogrodu i szloch chłopca: „Niech mi pani pomoże, mój braciszek umiera”. Obawiając się, czy to nie jest jakiś podstęp, poprosiłam aby podszedł do bramy głównej. Kiedy się zbliżył nie rozpoznałam w nim żadnego z naszych dzieci. Chłopak był niskiego wzrostu, brudny, zaniedbany i wyglądał na ucznia z szóstej klasy. Zdziwiona, dlaczego przyszedł na misje zapytałam – Kim ty jesteś i skąd mnie znasz? Odpowiedział: „Kiedyś, jak wracałem z pola z moimi braćmi, spotkałem cię na drodze i powiedziałaś nam, dzień dobry”. Rozbawiło mnie to i odpowiedziałam: „Wielu jest takich, którym mówię dzień dobry.” Chłopak, szlochając kontynuował: „Mój młodszy brat jest bardzo chory, byliśmy u lekarza, który powiedział, że trzeba go operować, a na to potrzeba 25 000 cfa, a my nie mamy tyle pieniędzy”. Upadł na ziemi i prosił szlochając – „Pomóż nam. Proszę”. Przyznaję, że nie chciało mi się, byłam zmęczona po całym dniu i marzyłam o odpoczynku, co więcej, było już ciemno, a myśl o drodze, która tu jest pełna dziur odwracało moją uwagę od podróżowania w nocy.. Wiara w to co mówił i pragnienie ratowania życia dziecka zwyciężyły mój opór. Podniosłam go z ziemi i dałam mu szybki posiłek. Wzięłam samochód i pojechaliśmy do jego domu. Kiedy dotarliśmy na miejsce ujrzałam wysokiego mężczyznę, który był bardzo zmieszany naszym przybyciem, jakby się niczego nie spodziewał. Spojrzał groźnie na swojego syna, dając mu do zrozumienia, że nie jest zadowolony z tej mojej wizyty. Tak że sama byłam tym skrępowana, ale szybko rozbroiłam tę nieprzyjemną atmosferę uśmiechem i pozdrowieniem, mówiąc, że słyszałam, że jest tu bardzo chore dziecko. Ojciec, ukazując jeszcze większe zmieszanie, śmiejąc się powiedział, że to nic wielkiego i że mu przejdzie, ale widząc moje naleganie, że chciałabym jednak zobaczyć dziecko, wyprowadził go na zewnątrz. Dziecko było bardzo słabe ledwo przebierało nogami. Zaproponowałam ojcu pomoc w leczeniu chłopca, który zgodził się pojechać z nami do szpitala. Tam, po dokładnym zbadaniu, okazało się, że jest to bardzo mocna malaria z tyfusem. Chłopak miał 40 stopni gorączki. Pozostał w szpitalu pod kroplówkami. Po kilku dniach powrócił w dobrym zdrowiu do domu i przyszedł ze swoim bratem „ratownikiem – bohaterem” podziękować za uratowanie jego życia. Radość starszego brata była bardzo wielka. Ta historia pokazuje wielką solidarność dzieci w Kamerunie, które by żyć i przetrwać trudne chwile, często z narażeniem siebie samych, troszczą się jedno o drugie. Obecnie, cała ósemka, bo tyle jest dzieci w tej rodzinie, przychodzą do Oratorium na zajęcia i ciepły posiłek.
Drodzy nasi Darczyńcy jeszcze raz z serca Was pozdrawiamy z Kamerunu, z misji w Balengou i zapewniamy o naszej wdzięcznej modlitwie wraz z dziećmi. Raz w miesiącu odprawiana jest w waszych intencjach Msza św. Niech Dobry Bóg wynagradza obficie swoimi łaskami każdy trud dla dobra innych.
Załączam również list bożonarodzeniowy od Dzieci i Animatorów z rysunkami wykonanymi przez nich w duchu wdzięczności oraz wideo z nagraniem życzeń.
S.
Rozalia OLENIACZ ze Zgromadzenia Św. Michała Archanioła, misjonarka
z Kamerunu.
Drodzy nasi Dobroczyńcy!
Z całego serca pragniemy wyrazić Wam naszą wdzięczność za wszystko, co robicie dla naszej misji w Balengou oraz dla okolic, które pod nią podlegają. Mamy wielkie szczęście, że mamy Was. Jesteście dla nas jak Bracia, Siostry, jak Przyjaciele. Dzięki waszemu wsparciu i różnorakiej pomocy nasze dzieci uczęszczają do szkoły do Oratorium, gdzie mają możliwość uczestniczyć w różnorakich zajęciach i zabawach. Oprócz nauki, są tu dobrze żywione, a nawet czasem otrzymują prezenty.
Drodzy nasi Dobroczyńcy, naszą wdzięczność wyrażamy w modlitwie. Niech sam Pan będzie dla Was nagrodą i obdarzy obfitością swoich łask i swym błogosławieństwem Was i Wasze Rodziny.
S. Rozalia Oleniacz wraz z Animatorami i Dziećmi.








Tu nowy dom, trochę w lepszym stanie 

Przedpokój, kuchni nie zrobilam.bo tylko dym z pod koala wychodził, stołu, ani krzeseł nie widziałam, nie ma… 
A tu jeszcze z odwiedzin rodzin naszych dzieci z Oratorium, o których wspominam w lisice,
kilka domów …
Dzieci czasem przynoszą „,łapówkę” by się wpisać 

















To jest ten chłopak uratowany, o którym wspominam w liście 
A tak wygląda obecnie 
Tu list napisany przez dzieci 